Windows jako usługa – to mam system operacyjny na komputerze, czy nie?

przez | 15 sierpnia 2019

Windows jako usługa – to mam system operacyjny na komputerze, czy nie? To co właściwie mam?

Premiera nowego systemu operacyjnego Microsoftu jakim jest Windows 10 odbyła się już jakiś czas temu. Kiedy tylko wydawano nowy system, Microsoft szumnie ogłosił wszem i wobec, że jest to nowy model funkcjonowania systemu operacyjnego. Powstało określenie system ‘’as a service’’. Przez cały ten czas gigant z Redmond utrzymuje, że nowy Windows 10 to nowy model funkcjonowania – system jako usługa.

 

Dlaczego to jest tak istotne?

Bo zrozumienie istniejącego modelu funkcjonowania Windows 10 ma istotny wpływ na nas – użytkowników i nasz sprzęt. Na to, co czeka nas w przyszłości – co każde 18 miesięcy.

Ale o tym dalej.

 

As a service. Jak należy to rozumieć? 

Jeśli mówimy o modelu usługowym w odniesieniu do oprogramowania, to od razu nasuwa się porównanie do istniejących na rynku usług, np. Google – Gmail,  GDrive, czy też Facebook. Co ważne… Musimy pamiętać, że produkty Google czy Facebooka nie działają lokalnie. Konieczne jest połączenie z Internetem.

Takie podejście może się odnosić do modelu subskrypcyjnego Microsoft Office 365 lub też Microsoft Azure – rozwiązania chmurowe, gdzie zasadnicza część usługi jest w chmurze, a użytkownik ma do niej dostęp.

Jak to funkcjonuje obecnie na rynku? Najczęściej są to rozwiązania dostępne dla użytkownika z każdego miejsca, na każdym sprzęcie, jako usługa.

Z reguły jest to platforma zdalna, działająca bez względu na konfigurację sprzętową użytkownika, z czytelnym modelem uaktualnień.  Oznacza to, że będzie funkcjonować bez względu na to, jaką maszyną dysponuje użytkownik.

I to jest zasadniczy punkt rozumienia określenia ‘’as a service’’

Na każdym sprzęcie, z każdego miejsca, bez względu na posiadaną konfigurację sprzętową, z takim modelem uaktualnień, który nie wpływa negatywnie na funkcjonalność całej usługi.

 

Jak to się w odniesieniu do Windows 10?

Windows 10 nie działa w ten sposób. Przede wszystkim, jest całości zainstalowany na dysku lokalnym i doskonale radzi sobie bez połączenia z Internetem. Funkcjonuje więc bez internetu.

Dlaczego jeszcze?

Jest zasadnicza różnica w odniesieniu do usług Google’a czy Facebooka.

Windows 10  musi obsłużyć niezliczoną masę przeróżnych komponentów. Tutaj kłania się specyfika rynku pecetów i laptopów – tylu, ilu producentów, tyle konfiguracji sprzętowych. Wystarczy zmiana jednego komponentu, np. oprogramowania lub braku uaktualnienia np. karty graficznej i cały model wywraca się do góry kołami.

 

Wiecie, ile jest kombinacji komponenty – sterowniki?

Ponad 16 milionów przeróżnych kombinacji sprzętowo-sterownikowych. Windows 10 nie jest w stanie w sposób ciągły obsłużyć tego bezproblemowo.

Jakie są konkretne liczby? Jak jest skala problemu?

Ponad 800 mln aktywnych subskrypcji Windows 10, ponad 35 mln aplikacji i ponad 175 mln ich wersji. No i ponad 16 mln unikalnych kombinacji sprzętu i sterowników.

Aktualizacje tych wszystkich maszyn to istne piekło. I dla firmy i dla użytkownika.

Okazuje się również, że dodatkowym problemem jest przestarzałe oprogramowanie. Ponad 70 procent oprogramowania na Windows nie jest regularnie aktualizowane przez użytkowników. Sami użytkownicy nie przywiązują do tego wagi!!!

 

I to jest największy problem Microsoftu.

Windows został stworzony do tego, aby funkcjonował bezproblemowo na wszystkich możliwych konfiguracjach. Ale brak kompatybilności wciąż występuje.

Dodajmy do tego jeszcze dodatkowy problem.

Windows 10 musi zachować kompatybilność wsteczną z poprzednimi wersjami Windows. Chodzi o prawidłowe funkcjonowanie oprogramowania napisanego w latach poprzednich. To ogromny balast i problem.

Powstały w tym celu program testowy Windows Insider nie załatwia sprawy. Dlaczego?

 

Problemy są dwa.

Użytkownicy testowi – insiderzy, testują system w środowisku wirtualnym, a tam nie ma problemu ze sterownikami.

Informacje zwrotne nie zawsze są właściwe, a firma nie zawsze wychwytuje sens problemów wynikających z informacji insiderów.

Dodatkowym problemem jest to, że co 6 miesięcy ma być dostarczana nowa wersja systemu. Ogrom zmian jest praktycznie niemożliwy do przeprowadzenia bez wpadek i błędów.

 

Cały czas mamy więc sytuację – między usługą a typowym produktem.

Sami użytkownicy, też nie wiedzą, z czym mają konkretnie do czynienia. Dlaczego? Co jakiś czas w systemie pojawiają się znikąd dziwne reklamy – Candy Crash Saga, dodatkowe informacje w Outlooku o nowych funkcjach lub nawet pojawiające się nowe funkcje w istniejącym systemie – testowo. No i nieczytelne komunikaty systemowe o zmianach lub dodatkach.

Czyli użytkownik nie jest panem swego komputera, firma ciągle mu coś zmienia w komputerze!!! O co tu chodzi?

To mocno dezinformuje użytkowników, powstają obiegowe, negatywne opinie o systemie.

Skutek?

Duża grupa użytkowników pozostaje wciąż przy starszych wersjach Windows. Bo wie, czego się spodziewać, nie ma niespodzianek. Wszystko funkcjonuje bezproblemowo. Nie myślą o ewentualnej migracji na nowy system. Większe bezpieczeństwo i nowe funkcje systemowe nie są w stanie skutecznie skusić do migracji na Windows 10.

 

Forsowany model działania – bądź usługobiorcą

Proponowany model zakłada, że użytkownik jest nie właścicielem oprogramowania, a ma jedynie dostęp do usługi świadczonej przez firmę. Każdy użytkownik ma dostęp do uaktualnień i nowych wersji systemu. Ale jako usługobiorca.

 

Natomiast musimy pamiętać. Każda aktualizacja jest opcjonalna. Na razie. Nadal więc istnieje duża grupa użytkowników  wersji 1507. Mimo, że mamy obecnie wersję 1903.

Microsoft radzi sobie w ten sposób, że wstrzymuje aktualizacje  zbiorcze starszych wersji, aby skłonić użytkowników do migracji.

 

Wprowadzono pojęcie – cykl życia wersji Windows.

No i tu jest coś, na co trzeba koniecznie zwrócić uwagę.

Cykl życia i wsparcia technicznego każdej wersji Windows to 18 miesięcy. Po tym czasie wersja którą ma użytkownik, przestanie być wspierania przez firmę. Należy o tym pamiętać – obecny model dystrybucji Windows 10 tak wygląda.

Co to oznacza dla użytkownika? 

Masz 18 miesięcy wsparcia, a potem przesiadka na mową wersję, albo tracisz wsparcie techniczne ze strony firmy.

Ilu użytkowników jest tego świadomych? Ilu z nich wie jaką ma wersję systemu i do kiedy? Ilu o to dba?

Wniosek?

Tak więc Windows ‘as a service’, tak naprawdę to tylko nazwa marketingowa. Coś, co ma odróżniać produkt na rynku, tak aby lepiej się sprzedawał. Ale nie funkcjonuje jak usługa.

 

Co dalej?

Windows 7 będzie wspierany w obecnym kształcie do 14 stycznia 2020 r. Potem będzie ultimatum dla wszystkich użytkowników. Albo zostaną przy tym co mają, albo konieczna będzie przesiadka.

Windows 8.1 ma mieć wsparcie do 10 stycznia 2023.  Co potem? Na razie nie wiadomo.

Klienci biznesowi. Firmy.

Klienci wersji Professional mają możliwość opóźnienia aktualizacji, a wersji Enterprise – cykl aktualizacji i wsparcia sięgający do 30 miesięcy.

Ilu z nich wie jaką ma wersję i do kiedy ma wsparcie techniczne? Co potem?

Wiele pytań bez odpowiedzi.

 

Będziemy o tym pisać w następnych artykułach.

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

siedem − 5 =